Epidemia sprzyja niespiesznej obserwacji przyrody. O drzewach
Jest ostatni dzień kwietnia, wiosna rozkręca się powoli ale właściwie – to dobrze. Z reguły zbyt szybko ustępuje latu. Mam to szczęście, że perspektywa widoku z mojego okna nie kończy się na najbliższym bloku. Przez koronawirusa (a może powinnam napisać, że dzięki niemu?) po raz pierwszy od wielu lat świadomie przyglądam się budzącej do życia przyrodzie.
Często się zastanawiam co ludzie tak naprawdę myślą o drzewach, co o nich wiedzą? Przyznam szczerze, że i dla mnie sosna była kiedyś „choinką”, że hasło „botanika” budziło te same reakcje co kożuch na mleku. A przecież wychowałam się na wsi, w otoczeniu pól i lasów, z owocowym sadem, przydomowym ogródkiem i świadomością, że pory roku mają swoje fenologiczne konsekwencje (choć oczywiście znaczenie słowa „fenologia” przyswoiłam nieco później). Prowadząc warsztaty o drzewach w Centrum Informacji i Edukacji Ekologicznej zadają pytanie: w jaki sposób odżywiają się drzewa, co sprawia, że rosną? Natychmiast, mniej bądź bardziej śmiało, pada hasło – klucz: „fotosynteza” Nawet najmłodsi znają to słowo. Ale… dlaczego rośliny (w tym drzewa oczywiście) przeprowadzają fotosyntezę? Zazwyczaj pada odpowiedź: „no po to, żeby ludziom produkować tlen”. Dzieci nie są tu wyjątkiem, wśród dorosłych wiedza o świecie roślin, funkcjonowaniu drzew jest na podobnym poziomie.
Reszta felietonu do przeczytania w Magazynie Kaszuby
W oparciu o wiedzę z programu www.poznajemydrzewaikrzewy.pl
Tekst: Kamila Kubic